Wczesną wiosną tego roku mój mąż zrobił mi wspaniałą niespodziankę. Od jakiegoś czasu marzył mi się kawałek ziemi. Chciałam latem móc opalać się na własnej trawie, kosić ją, sadzić kwiatki – korzystać z łona natury. W dniu moich urodzin podpisaliśmy akt notarialny. Teraz wypadałoby się pobudować.

Wiata z poliwęglanu litego czy komorowego?

Jednak nie bardzo mieliśmy wizję co chcemy, dlatego mój mąż zaproponował postawienie wiaty z poliwęglanu i małego budynku gospodarczego. W budynku moglibyśmy trzymać narzędzia, a pod wiatą chronić się na wypadek deszczu. Doczytałam już sobie sama w Internecie, że dla takich konstrukcji płyty poliwęglanowe są mocno polecane, bo są odporne na warunki atmosferyczne – producenci zazwyczaj dają po kilka lat gwarancji na nie – i przepuszczając promienie słoneczne, co w wypadku działki jest idealnym wyjściem. Mąż mnie do niczego nie przekonywał, powiedział tylko bym sobie popatrzyła na ten materiał i powiedziała co o nim sądzę. Ja poszłam jeszcze dalej; sprawdziłam konkretnie poliwęglan lity – cena tego materiału, właściwie nic mi nie mówiła. Nie wiedziałam czy podana cena za arkusz jest wysoka czy niska, ale wiedziałam, że podoba mi się idea. Zależało mi na czymś trwałym, bo chciałam w ciągu kilka lat coś wybudować z drewna. Do tego czasu wiata poliwęglanowa spokojnie by wytrzymała. Przynajmniej tak twierdził producent i ludzie na forach. Dobrze zbudowana wiata z płyt poliwęglanowych jest praktyczna, wytrzymała i bardzo ładna. Powiedziałam mężowi, że materiał mi się podoba. On miał wybrać rodzaj i zająć się budową.

Gdy wiata stała, rok później podprowadziliśmy przyczepkę kempingową. Na tamten czas więcej nam nie było potrzeba. Ja mogłam sobie uprawiać ogródek, a potem się opalać, a mąż mógł kosić trawę i zbijać swoje drewniane konstrukcje. Muszę przyznać, że nigdy nie cieszyłam się z żadnego prezentu jak właśnie z tego.